wtorek, 17 lutego 2009

Nie zadzieraj z japońską policją...;)!!!!!

Ha ! cóż to za historia!!!
Prawdę mówiąc myślałam ,że wyjdę z siebie...
Dobra, dobra, po kolei..
O czym Wam wcześniej nie mówiłam, mój ukochany rowerek skradziono sprzed supermarketu, jeszcze w ubiegłym roku, tak w połowie grudnia. Smutno , gdyż zdążyłam się do Czerwonej maszyny przyzwyczaić, a i przydatny był niezwykle: weekendowe , rowerowe wycieczki, wyprawy do sklepu. No cóż , zniknął! Ok! Przeżyję!....Zastanawiało mnie jedno: To w Japonii kradną????!!!....( Jak się okazuje- Tak...: rowery i..................PARASOLKI !;) )
Tak więc zakupiłam rower następny, przez internet, używany, bo taniej. Papiery własnościowe są, rower trochę pordzewiały, ale chodzi.
Międzyczasie (lecz już za późno na odzyskania roweru) dowiedziałam się, że mogła to być Policja (!), która co rano węszy okolicę w poszukiwaniu tzw. bezpańskich rowerów, zostawionych tak sobie, koło płotu, lub gdziekolwiek indziej, a nie w dostosowanych do tego miejscach. Taki rower przepada , zgrabiony przez mundurowych, i umieszczony zostaje na specjalnym parkingu dla bezpańskich dwukołowych maszyn. O! To nie Europa, A szczególnie , nie Wrocław, gdzie rowerów jest mnóstwo i jakoś bez parkingów nie ma z nimi problemów. ( No może tutaj jest ich więcej.... o wiele więcej, bo i ludzi około 8 milona ...;) )
Hm... ! Jednakże mój rower stał przed supermarketem, gdzie stało mnóstwo innych .
Jak zauważyłam bowiem, większość ludzi udających się do pracy zostawia rowery właśnie tam, koło stacji, lub na specjalnych rowerowych parkingach( Które kosztują!!!!). Ucząc się więc z obserwacji oraz spoglądając w studencką kieszeń wybrałam supermarket i myślę ,że każdy na moim miejscu wybrałby to samo!
Widocznie jednak taki supermarketowy parking nie jest odpowiednim miejscem, albo widocznie moja kurtka jest zbyt czerwona ;), albo moje oczy niezbyt skośne, tak więc w rezultacie to mój rower zniknął , a nie czyjś inny!!!! To mnie niezwykle zastanawia....
Ha! Lecz nie dość tego, mój nowo zakupiony rower, z braku innej możliwości parkowałam również koło supermarketu , lecz w miejscu, gdzie nikomu by nie przeszkadzał, i jak to w Polsce- przymocowawszy go zapięciem do ogrodzenia siatki...:)( Pomyślałam: teraz nikt mi już u diabła roweru nie weźmie!!!)
No cóż, trochę przeliczyłam się z nadzieją, gdyż wczorajszego wieczoru wracam z Centrum i co widzę?..... siodełko odkręcone i wypuszczone powietrze z koła....No,to mnie zaskoczyli!!!....( Całe szczęście wentyl leżał nieopodal .....Widocznie ktoś był na tyle "uprzejmy"...., że nie zabrał go ze sobą). ...Co do cholerki!!!????......Jakieś głupie żarty!!!???? Hahaha... Wyobraźcie sobie, jakie musiało być moje zdziwienie...
Idę więc, przeklinając w duchu i prowadząc rower obok z myślami kłębiącymi się od znaków zapytania, kiedy zatrzymuje się obok mnie....... Policja!
- Daidziobu?- pyta Pan z okna samochodu ( w porządku? )
wow, tego się nie spodziewałam ...... To miłe, że się przejmują...
Wyjaśniam , co jest problemem, że ktoś mi wentyl odkręcił i siodełko, że to chyba jakiś głupi dowcip...... Policjant wysiada z auta , bacznie przygląda się mojemu rowerowi... i jakoś tak mam wrażenie, że wcale mnie nie słucha, tylko szuka tam czegoś i ogląda go z jednej strony.... z drugiej strony..., hm.. hm...,hmmmm,................ żeby ten mój rower taki ładny był , aby mu się tak długo przyglądać to nie powiem...widać ,że stary...
- Okuniła ...?( narodowość ? ) strzela ni stąd ni z owąd policjant. No ładnie, po co im moja narodowość? Czy aby myślą, że mogłam ten rower ...ukraść...!!!!!!!?????????????? Oooo Nie!
- Porando kara- odpowiadam grzecznie
Policjant kontynuuje przyglądanie się mojemu pojazdowi.......i czuję , że coś jest nie tak.
- Whats wrong ?- pytam wreszcie, bo moglibyśmy tak stać może i do jutra...
-no shopu number - odpowiada Policjant łamaną angielszczyzną . Shop number? co u licha, czy tutaj wszystko ma swoje numerki? A co z kołem , z siodełkiem , z głupim żartem...Zaraz zwariuję. Papiery przecież mam!......Coś mi tam świtać zaczyna, iż może sprawcą dowcipu byli właśnie uprzejmi Panowie Policjanci. Jeżeli tak, to mają naprawdę " zabawne" poczucie humoru.. Być może chcieli mnie rozpoznać w tłumie osób wracających ze sklepu, bo kto u licha szedłby wtedy obok roweru , jak nie ja właśnie.... Czuje się jak w jakimś filmie....
-Where bay ?
- By internet , but with all papers- (Używany- tańszy.. a , że używany to wiadomo , ze numerek mógł sie zetrzeć albo zagubić międzyczasie...)
- AAA! Internet ? OOOOO!!! No shop ? OOOOO!!! Hm..............................ooo..........Im polisman,.................Be careful!!!!... I odjechali zostawiwszy mnie z wielkim znakiem zapytania w głowie.... ....................Hy???????????????????? Whats going on?
Czy to, że mam papier własnościowy nie jest wystarczającym dowodem? czy Ktoś miły sprzedał mi kradziony rower przez internet? W Japonii ?????!!! ....Czy to , że mój rower nie ma jakiegoś tam... znaczka , jest powodem , aby mi spuszczać powietrze z koła i odkręcać siodełko? Ba! Szczerze mówiąc NIE WIEM .......... I te pytania zostają na razie bez odpowiedzi...Jak widać Japonia świętą nie jest!!!
A oto i kolejne jej oblicze!!!! Kontrola! Numerki.!.. I głupie żarty ;)!


I jak tu się czasem nie menerfować ..;)...

Brak komentarzy: