niedziela, 8 marca 2009

Jak wygladają japońskie wycieczki...;)

Co charakteryzuje japońską wycieczkę...: Organizacja, dokładny plan co do jednej sekundy, muzea,muzea, muzea, pyszne jedzenie w tradycyjnych japońskich restauracjach( w takich ilościach, że 3 osoby spokojnie mogłyby się najeść),noclegi w hotelach ( tradycyjnych i nie) z osobnym onsenem (tradycyjną łaźnią japońską)o różnym standardzie.... i inne, różniaste atrakcje ...:)
Ilość widzianych rzeczy , zwiedzonych muzeów, warsztatów ceramicznych i przebytych kilometrów w autokarze, wożącym nas po całym Sikoku sprawiła ,że trzy dni wycieczki odczuwało sie jako tydzień. Trzeba jednak przyznać, że Japończycy nie przepadają za podróżowaniem piechotą, gdyż nawet najmniejszy dystans pokonywaliśmy autokarem , nawet jeśli wymagało to zmiany na chwilę pojazdu. O tak.... Niezwykłe było moje zdziwienie, kiedy nagle autobus zatrzymał się w jednym miejscu i wszyscy zaczęli przesiadać się do innego , stojącego obok. Hm.. ok, ale po co to wszystko, pojęcia nie miałam. Oczy jeszcze szerzej mi się otworzyły, gdy dokładnie po jednej minucie jazdy autokar zatrzymał się i kazano nam wysiąść , jako że dotarliśmy do kolejnego z niezliczonej ilości celów. Może powodem był fakt , iż większość wycieczkowiczów była dwa lub trzy razy starsza ode mnie. Widać podróże i zainteresowanie tradycyjną japońską kulturą nie jest popularne wśród japońskiego młodego pokolenia.
Tymczasem oczy chłonęły widoki zza autokarowego okna i chciało się poczuć powietrze, chłód wiatru na twarzy i nogi trochę pomęczyć chodzeniem, a zwiedzanym miejscom przyjrzeć się spokojnie i dokładnie. Tymczasem nogi zastępowały koła , a zwiedzanie miało swój niepodważalnie, ustanowiony wcześniej limit czasowy, także chłonęłam wszystko najszybciej jak tylko byłam w stanie ....:)....Pip! Koniec! ... Jedziemy dalej !!!!!
Wieczory natomiast przedłużały się coraz milej wraz z ilością wypitego alkoholu... Nieśmiali z reguły Japończycy, po kieliszku wina jakoś od razu odważnieją...;) I tak podczas pierwszej kolacji ,nagle zaskakująco dużo osób zapragnęło mnie poznać i ze mną rozmawiać, mimo bariery językowej.. hihi.. jako, że byłam tam jedyną osobą z zagranicy, a w dodatku niemalże najmłodszą stanowiłam dla wielu niezwykłą atrakcję ...;) Rozmowy toczyły się pół po japońsku, pół po angielsku.. Widać nieznajomość dokładna języka wcale nie musi być tak wielkim problemem, chociaż , w zrozumieniu szybko mówiącego pana przewodnika nie miałam żadnych szans.... nieraz zatem zastanawiałam się gdzie jestem i co jest tematem następnego zwiedzanego miejsca. Może i to właśnie dodawało uroku i trochę tajemniczości w tej tak super zorganizowanej podróży....:)

Brak komentarzy: